Metamorfoza ukrzyżowanego Chrystusa
Od czterdziestu dokładnie lat na skrzyżowaniu ulic Oświęcimskiej i Smolki stoi drewniany krzyż, który jest pamiątką po tragicznej śmierci Ewy Marszolek. Wprawdzie są jeszcze dwie inne wersje dotyczące postawienia tego krzyża ale ta przedstawiona za chwilę jest najbardziej autentyczna. Lecz nie o tym najpierw chciałem napisać. Otóż po tylu latach postać ukrzyżowanego Chrystusa na blasze zmieniła się nie do poznania. Farba bowiem zmieniła kolory i w wielu miejscach blacha tragicznie pordzewiała. Znalazły się jednak bardzo dobre dusze, które zadbały o to aby ten krzyż stał nadal w tym miejscu i nie straszył przejeżdżających kierowców, a wzbudzał raczej respekt. Przykro było patrzeć na tak potwornie zniekształconą postać Chrystusa. Otóż te dobre dusze zafundowały nową postać Chrystusa, która obecnie lśni wzbudzając podziw i szacunek tysięcy kierowców, przejeżdżających tą licznie uczęszczaną ulicą. Należą się im ogromne podziękowania za zwrócenie uwagi i ulitowanie się nad zardzewiałą postacią Chrystusa. Przy okazji został odmalowany także sam krzyż.
A oto wspomniana już wersja postawienia tego krzyża:
Nie miała jeszcze czternastu lat, kiedy nagle jej życie się zakończyło. Nazywała się Ewa Marszołek, urodziła się 14 grudnia 1964 roku. Jej rodzice Edeltrauta i Helmut pracowali w groszowickim GS-ie, w składzie opałowym i materiałów budowlanych. Rodzina mieszkała przy ul. Oświęcimskiej nad apteką. Ewa miała trochę starszego brata, który cały czas marzył o posiadaniu motocykla. Ojciec był kategorycznie przeciwny ale za jego plecami dostał pieniądze od mamy i mógł wrszcie kupić wymarzoną MZ-tkę. W piękny słoneczny dzień 15 czerwca 1978 roku zamierzał wypróbować swój motocykl. I wówczas zjawiła się jego siostra prosząc go aby zabrał również ją na przejażdżkę. Nie bardzo chciał się zgodzić ale w końcu uległ. Pojechali w kierunku Grotowic. Motocykl doskonale się sprawował. W drodze powrotnej pomiędzy ulicami Grzesika i Piaskową, Krystian próbował wyprzedzić jadący przed nim samochód. Prawie się udało lecz w trakcie manewru Ewa za bardzo odchyliła się na lewo uderzając głową w nadjeżdżający autobus. Zginęła na miejscu odrzucona siłą na pobocze. Za chwilę na miejsce przybyli zarówno matka jak i ojciec. Nie mogli uwierzyć w to co się stało. Była to dla nich straszliwa tragedia. Ojciec w napadzie szału porąbał siekierą motocykl aby już nikt więcej na niego nie usiadł. Krystian kilka lat po tym zdarzeniu wyjechał na stałe do Niemiec, czując na sobie brzemię tragedii. Rodzice na pamiątkę tego zdarzenia i ku przestrodze innych postawili w tym miejscu krzyż.
Istnieją jeszcze dwie inne wersje dotyczące tego krzyża. Jedna z nich mówi, że w tym miejscu przed kilkudziesięcioma laty miał miejsce wypadek samochodu osobowego, w wyniku którego kierowca zginął na miejscu. Jeden z mieszkańców postawił krzyż, który jadąc samochodem ciężarowym, znalazł w przydrożnym rowie. Druga natomiast mówi także o wypadku samochodowym ale krzyż na pamiątkę postawił ojciec młodego człowieka, który wówczas zginął. Jednak najbardziej prawdopodobna jest ta pierwsza wersja o Ewie Marszolek.