"Zielona" kurtyna
Od lat ludzie mieszkający w obrębie ulic Gołębiej, Świerzego, Józefa, Augustyna i okolic mają już dość sąsiedztwa pobliskiego wysypiska. Wielokrotnie sprawa właściwego zabezpieczenia terenu wokół wysypiska była tematem spotkań z przedstawicielami Ratusza. I lata mijają a tzw. zielona kurtyna praktycznie przez pół roku każdego roku nie istnieje. Bowiem wokół wysypiska posadzono - owszem drzewa - ale zamiast, jak to powinno się zrobić, iglaste to rosną niestety wyłącznie liściaste. Teren poza kurtyną przypomina nawet nie krajobraz księżycowy bowiem na księżyc jeszcze nikt nie zawiózł "dobrodziejstwa" naszych czasów czyli worków foliowych, które zalegają okoliczne pola i rozwiewane są przez wiatr ale obraz nędzy i rozpaczy. Na spotkaniu przedwyborczym w miesiącu październiku, ówczesny a także obecny Prezydent miasta Opola Ryszard Zembaczyński wyraźnie podkreślił, że kurtyna aby spełniała swoją funkcję powinna być trzystopniowa a drzewa powinny być tylko iglaste. Ale cóż z tego. Wysypisko istnieje już tyle lat a ani Prezydent ani jemu podległe służby, a szczególnie Wydział Ochrony Środowiska, nic nie robią. Rolą Prezydenta powinna być decyzja albo o zamknięciu wysypiska albo ... o rozwiązaniu bezużytecznego Wydziału Ochrony Środowiska. Bowiem nasuwa się pytanie, za co ci ludzie biorą pieniądze, skoro przez tyle lat nie zrobili nic aby polepszyć życie okolicznych mieszkańców.
Podsumowując tych kilka zdań, temat ten można sparafrazować kilkoma słowami - "zielona" kurtyna to jedna wielka kpina.